Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Zuchwały człowiek, który uratował miliony ludzi” – felieton

Jutro będzie rocznica doniosłego wydarzenia w historii medycyny: 14 maja 1796 roku Edward Jenner dokonał pierwszego bezpiecznego szczepienia przeciwko ospie, a potem udowodnił jego skuteczność i rozpowszechnił ten sposób obrony przed zarazą. Dziś, kiedy toczą się dyskusje wokół szczepień przeciwko COVID warto może przypomnieć tę historię.

W XVIII wieku epidemii ospy dziesiątkowały ludność Europy. Pojawiały się regularnie co 5 do 10 lat i zbierały okrutne żniwo. Martwimy się każdym przypadkiem śmierci z powodu COVID, ale odsetek zmarłych jest – na szczęście – niewielki. Nawet wliczając osoby zmarłe z powodu chorób towarzyszących mamy śmiertelność na poziomie 0,2%. Natomiast podczas epidemii ospy w Londynie zmarło 80% dzieci, a w Berlinie aż 95%!

Pierwszy pomysł, że można uodparniać ludzi na ospę poprzez kontakt z niewielką ilością wirusa, powstał w Chinach XVI wieku. Zabieg ten, nazwany wariolizacją polegał na pobraniu niewielkiej ilości ropnej wydzieliny od chorego i wprowadzenie jej przez niewielkie nacięcie skóry do organizmu osoby, którą chcemy uodpornić. Okazał się on bardzo skuteczny, więc z Chin metoda ta przeszła do Indii, a poprzez kontakty handlowe stała się znana także w Imperium Osmańskim (dziś Turcja).

W Europie wariolizację rozpropagowała w roku lady Mary Pierrepont, żona Edwarda Wortleya Montagu, ambasadora brytyjskiego w Konstantynopolu. W 1715 roku sama przeszła ospę, a jej 20-letni brat zmarł. Dlatego lady Montagu podczas kolejnego ataku epidemii w 1718 poleciła poddać wariolizacji swojego syna – i zapewne uratowała mu życie. Po powrocie do Londynu w 1721 roku lady Montagu poddała wariolizacji swoją czteroletnią córkę, a potem próbowała namówić na powszechne stosowanie tej formy zapobiegania chorobie króla Jerzego I. Król był nieufny, więc pierwsze zabiegi wykonano na więźniach, którym obiecano darowanie kary jeśli poddadzą się szczepieniu. Zgłosiło się 6 – i po zaszczepieniu badano ich odporność na zakażenie. Wszyscy okazali się odporni, więc zwolniono ich z więzienia. Potem zrobiono coś brzydkiego: wariolizacji poddano przymusowo dzieci z sierocińca. One także lekko przeszły skutki szczepienia i były potem odporne. W wyniku tych doświadczeń wariolizacja stała się popularna i w Anglii mnóstwo ludzi poddało się tej formie szczepienia.

O sukcesach angielskich szczepień dowiedziała się caryca Katarzyna II. Tak, tak – ta sama, która doprowadziła do rozbioru Polski!

Ona umiała o siebie dbać, więc w 1768 roku zaprosiła do Petersburga Thomas Dimsdale’a, lekarza londyńskiego. Ten zgodził się przybyć i za ogromne honorarium zgodził się zaszczepić carycę, ale znając rosyjskie zwyczaje zażądał, żeby od Petersburga do granicy Rosji były co kilka mil rozstawione konie, którymi mógłby uciec w razie niepowodzenia szczepienia i śmierci carycy. 12.10.1768 roku o godzinie 21:00 naciął dwa razy ramię carycy i wtarł w te ranki ropę pobraną od chorego 6-letniego Saszy Markowa. Caryca przeżyła, więc jej wzorem zaszczepił się cały dwór, a potem metodę tę zaczęto stosować w Rosji na szeroką skalę. Sasza Markow został szlachcicem i dostał herb, na którym widoczne było ramię ze śladem po ospie. Doktor Dimsdale dostał ogromną nagrodę (10.000 funtów) i stałą dożywotnią pensję 500 funtów rocznie. Został też mianowany baronem Imperium Rosyjskiego.
Mimo tych sukcesów wariolizacja nie była metodą bezpieczną. U niektórych szczepionych rozwijała się prawdziwa ospa, inni szczepieni bywali zakażeni – od dawców ropy – różnymi chorobami, na przykład gruźlicą albo kiłą.

Problem rozwiązał wymieniony na początku Edward Jenner. Oparł się on na spostrzeżeniu lekarza Johna Fewstera, który w 1768 roku zanotował, że ludzie, którzy przechodzili krowiankę (ospę krowią, która przenosi się na ludzi podczas dojenia, ale która jest stosunkowo lekką chorobą) – nie zapadali na tę prawdziwą, śmiertelną czarną ospę. W dniu 14 maja 1796 roku Jenner przeprowadził eksperyment: pobrał z ręki dojarki Sarah Nelmes ropę, jaka się tam zgromadziła podczas dojenia krowy chorej na ospę – i wszczepił tę ropę w ramię ośmioletniego Jamesa Philipsa, syna ogrodnika, którego zatrudniał w swojej posesji. Chłopiec zachorował na krowiankę, ale przeszedł chorobę bardzo lekko.

Do tego momentu zachowanie Jennera jest godne pochwały.

Jednak sześć tygodni później starając się sprawdzić skutek - celowo stykał zaszczepionego chłopca z ropą pochodzącą od osoby chorej na prawdziwą ospę. Chłopiec nie uległ zakażeniu. Z punktu widzenia dzisiejszych kryteriów to postępowanie było niemoralne. Co by było, gdyby James Philips zachorował i co gorsza umarł?

Ale Jenner potrzebował niezbitego dowodu, że jego metoda chroni przed ospą – i „poszedł na całość”. Co więcej, demonstrując skuteczność proponowanego szczepienia, Jenner jeszcze 20 razy zakażał Jamesa Philipsa prawdziwą ospą – i każdorazowo okazywało się, że chłopiec nie zachorował.
Jenner wynagrodził swojego „królika doświadczalnego” przekazując mu w bezpłatna dzierżawę domek w Berkeley, gdzie James Philips mieszkał do śmierci wraz z żoną i dwojgiem dzieci.
Szczepionka Jennera została udostępniona bezpłatnie wszystkim obywatelom brytyjskim, a potem  zastosowana na całym świecie. Wielką rolę odegrała tu tak zwana Ekspedycja Balamis, która trwała od 1803 do 1806 roku i dostarczyła szczepionek dla milionów mieszkańców obu Ameryk oraz Azji. Napoleon pomimo tego, że wojował z Anglią, nakazał zaszczepić szczepionką Jennera całą swoją armię. Prezydent Thomas Jefferson wprowadził powszechne szczepienia w USA.

Dzięki szczepionkom czarna ospa została pokonana w skali całego globu. W 1979 Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że ten patogen już nie istnieje i można zaniechać szczepień.
Na koniec jedna zabawna ciekawostka.

Sława Jennera była tak ogromna, że kronikarze zaczęli badać wszystkie szczegóły doniosłego wydarzenia, jakim było pierwsze szczepienie w dniu 14 maja 1796. Dotarli do wiadomości, że krowa, od której zakażoną ropę pozyskała dojarka Sarah Nelmes, nazywała się Blossom. A ponieważ krowa ta zmarła – więc jej skórę wyprawiono i powieszono jako zabytek na ścianie w  St. George's Medical School.

Taki sposób upamiętniania osiągnięć naukowych nie bardzo mi się jednak podoba. Wyobraźmy sobie, że ktoś z moich uczonych Kolegów na AGH osiągnie jakiś duży sukces naukowy (czego im wszystkim życzę!), a z tym sukcesem ja będę miał jakąś drobną styczność. Jak ta krowa z udanym szczepieniem.

I co?

I wtedy moją skórę wyprawią i powieszą na ścianie Auli?

Nie zgadzam się! Wystarczy, że na ścianie Auli wisi mój portret z czasów, gdy byłem rektorem AGH...

Skrócona wersja poniższego felietonu autorstwa prof. Ryszarda Tadeusiewicza została opublikowana w „Dzienniku Polskim” oraz „Gazecie Krakowskiej” 13.05.2022 r.

Wykaz wszystkich publikacji popularnonaukowych prof. Tadeusiewicza wraz z odnośnikami do ich pełnych wersji

Stopka