Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

„Pierwsze rekordy szybkości samochodów elektrycznych” – felieton

„Pierwsze rekordy szybkości samochodów elektrycznych” – felieton

Dwa tygodnie temu opisałem przygody pechowego hrabiego de Dion, który nie zdołał wygrać wyścigu samochodowego, chociaż jego elektryczne auto było szybsze od pozostałych konkurujących pojazdów. Pokazał jednak publicznie, że samochód może być bardzo szybki, a ta szybkość może być fascynująca. W związku z tym obok wyścigów, o których była wcześniej mowa, zaczęto również ustanawiać rekordy prędkości.

Inicjatywę takich zawodów zgłosił dziennik „Le Figaro”. Rekordy ustanawiano na jednokilometrowej gładkiej drodze pod Acheres. Sędziowie mierzyli dokładnie czas przejazdu odcinka szosy o długości 1 km i na tej podstawie określali prędkość. Pierwszy rekord należał oczywiście do samochodu elektrycznego. Jego konstruktorem i kierowcą był Gaston de Chasseloup-Laubat. Przejechał on (po uprzednim rozpędzeniu samochodu) kontrolny odcinek drogi w czasie 57 sekund, rekordowa prędkość wynosiła więc dokładnie 63,13 km/h i została zapisana pod datą 18 grudnia 1898 roku.

Potem Laubat kilka razy poprawiał swoje rekordy i był niekwestionowanym zwycięzcą w tej nowej konkurencji.

Człowiekiem, który postanowił odebrać Laubatowi ten prymat był Belg Camille Jenatzy. Zbudował on auto przeznaczone wyłącznie do bicia rekordu i nazwał je „Le Jamais Contente” znaczy „wiecznie niezadowolony”. Kształt samochodu przypominał torpedę, wykonany był z aluminium i wolframu, miał dwa silniki elektryczne, których łączna moc wynosiła 68 KM, a całość ważyła 1450 kg.

Gdy 1 maja 1899 roku pod Acheres Jenatzy wsiadł do tego „bolidu” – wiadomo było, że nastąpi coś niezwykłego. Ale nie oczekiwano aż takiego sukcesu. Tymczasem samochód osiągnął prędkość 105,882 km/h. Nie tylko pokonał francuskiego rywala, ale w dodatku „przebił” barierę 100 km/h, która wydawała się nieosiągalna.

Auto Jenatzy’ego było bardzo niewygodne, miało kształt torpedy z której kierowca wystawał do połowy ciała niczym nie osłonięty. Do powszechnego użytkowania takie auto się nie nadawało, ale rozbudziło zainteresowanie samochodami elektrycznymi, które zaczęły być modne, w wyniku czego ich produkcja stała się opłacalna, co opisywałem w poprzednim tygodniu. Również przed tygodniem wspomniałem o tym, że rekord Jenatzy’ego został pobity przez amerykański samochód elektryczny Bekera, nazwany Torpedo, który w 1902 roku osiągnął prędkość 121 km/h.

Potem o największe szybkości zaczęły walczyć samochody inne, niż elektryczne. Najpierw 12 stycznia 1904 roku na zamarzniętym jeziorze St. Clair Henry Ford w samochodzie spalinowym, który nazwał Ford 999 osiągnął prędkość 147 km/h. Następny rekord ustanowił w 1906 roku Fred Marriott w samochodzie o napędzie ... parowym! I to nie byle jaki rekord, bo jego parowy pojazd o nazwie Stanley Rocker Racer osiągnął 205 km/h, przekraczając „magiczną granicę” 200 km/h.

Potem do bicia rekordów prędkości zaczęto używać samochodów używających silników lotniczych. 29 marca 1927 roku Henry Sgrave osiągnął szybkość 328 km/h pędząc po plaży Daytona Beach samochodem Sunbeam napędzanym dwoma silnikami lotniczymi V12 – oczywiście spalinowymi - o mocy ponad 900 koni mechanicznych.

Ale samochody elektryczne w końcu „się odgryzły”. Chorwacki producent Rimac skonstruował samochód Nevera, w którym w listopadzie 2022 roku kierowca Miro Zrncecivicow na niemieckim torze wyścigowym Papenburg osiągnął prędkość 412 km/h. Samochody Nevera są produkowane seryjnie i sprzedawane do jazdy po normalnych autostradach, tylko do tych dopuszczonych do ruchu modelach montowane są specjalne ograniczniki nie pozwalające przekroczyć 352 km/h. Też sporo!

Gdyby ktoś z Państwa chciał kupić taki samochód, to informuję, że kosztuje on około 10 mln zł.

Tezy, że samochody elektryczne są szybsze nie da się jednak obronić w kategorii pojazdów budowanych wyłącznie do bicia rekordów. 15 października 1997 roku samochód Thrust Super Sonic Car napędzany dwoma silnikami odrzutowymi Rolls-Royce’a osiągnął na dystansie 1 mili prędkość 1228 km/h. To więcej niż prędkość dźwięku!

Skrócona wersja poniższego felietonu autorstwa prof. Ryszarda Tadeusiewicza została opublikowana w „Dzienniku Polskim” oraz „Gazecie Krakowskiej” 3.2.2023 r.

Wykaz wszystkich publikacji popularnonaukowych prof. Tadeusiewicza wraz z odnośnikami do ich pełnych wersji

Stopka