Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Misie już się budzą. Co śniły w trakcie zimowego snu?” – feileton

Skrócona wersja poniższego felietonu autorstwa prof. Ryszarda Tadeusiewicza została opublikowana w Dzienniku Polskim oraz Gazecie Krakowskiej 12.3.2021 r.

Za tydzień będzie pierwszy dzień wiosny i mój felieton z tym związany. Ale już teraz pojawiają się pierwsze doniesienia o tym, że przyroda budzi się do życia. Naprawdę budzą się niedźwiedzie. Widziano tropy przebudzonych niedźwiedzi pod Babią Górą i w Bieszczadach. W Internecie jest śliczny film o małych misiach, które już 9.2.2021 baraszkowały na beli siana w Baligrodzie.

Tatrzańskie niedźwiedzie jeszcze śpią, ale pewnie lada dzień!

Warto może przy okazji przypomnieć kilka faktów na temat zimowego snu u niedźwiedzi. Przeciętnie taki sen trwa 110 dni. W tym czasie zwierzęta nic nie jedzą, więc zużywają zgromadzone wcześniej zapasy w postaci brunatnego tłuszczu. Tracą na wadze przeciętnie pół kg dziennie, ale zużywają o wiele mniej energii, niż podczas normalnej aktywności, ponieważ podczas snu zimowego mają obniżoną temperaturę ciała (z 38 do 33 stopni) i tętno (zamiast 55 skurczów na minutę – zaledwie 6). Spalanie tłuszczu w organizmie śpiącego niedźwiedzia powoduje wytwarzanie potrzebnej energii, ale także wody (więc zwierzę przez całą zimę nie musi nic pić) oraz cholesterolu – który jednak misiom nie szkodzi. Niedźwiedź budzący się z zimowego snu jest trochę osłabiony (zbadano, że traci 29% siły swoich mięśni), ale człowiek przebywający w łóżku przez 90 dni i dobrze odżywiany traci 54% swej siły, więc misie nad nami górują.

Być może ktoś z Państwa chciałby wiedzieć, co się śni zimującemu niedźwiedziowi?

Otóż – nic. Badano aktywność mózgu u hibernującego misia i okazało się, że przebieg fal mózgowych nie wykazuje naprzemiennych rytmów SEM i REM, które normalnie znamionują okresy głębokiego snu i marzeń sennych (także u zwierząt). Podczas zimowego snu niedźwiedzia widoczna jest tylko powolna, jednostajna fala.

Zaczynają też już powracać ptaki, które odleciały od nas jesienią.

Przypomnę, że już w lipcu odleciały od nas (z tych bardziej znanych ptaków) czajki i kukułki, w sierpniu pożegnały nas jaskółki, we wrześniu bociany, a w październiku odleciały żurawie i gęsi.
Teraz wracają.

Najbardziej wyczekiwane są oczywiście bociany. Policzono, że mamy ich w Polsce 40 tysięcy par. Przez długi czas Polska była w Europie miejscem, gdzie jest najwięcej bocianów, ale ostatnio w tej konkurencji wyprzedziła nas Hiszpania. Ale to my bardziej kochamy bociany!

Te wielkie, piękne ptaki przylatują zwykle w połowie marca, więc gdy będziecie Państwo czytać ten felieton to pewnie pierwsze już będą, chociaż ostatni „maruderzy” przybędą do nas na początku kwietnia.

Wszyscy wiemy, że musiały one pokonać bardzo duże odległości żeby dotrzeć do nas z tych regionów, w których zimowały. Typowy zasięg lotu bociana na afrykańskie zimowisko to trzy do czterech tysięcy kilometrów. Mają więc duży dystans do pokonania i czeka je duży wysiłek! Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że odległość w poziomie to nie jedyna przeszkoda, jaką muszą pokonać przylatujące ptaki. Drugą przeszkodą jest wysokość lotu. Zbadano, że bociany podczas przelotu typowo wzbijają się na bardzo duże wysokości, gdzie panują bardzo surowe warunki. Typowo bociany latają na wysokości do 4800 m. Panuje tam temperatura -18o. Zimno, ale jeszcze do wytrzymania.

Ale już kaczki krzyżówki, pozornie nie takie bardzo zgrabne w locie, osiągają pułap 6400 m, gdzie jest mróz -25o. Znacznie wyżej wzbijają się łabędzie: 8200 m (temperatura – 40o) oraz gęsi 8800 m (prawie jak szczyt Mount Everest 8849 m). Jeszcze wyżej potrafią latać żurawie (10000 m, - 50o C).

Oczywiście nie wszystkie przeloty muszą się odbywać na tak wysokim pułapie, warto jednak przy okazji wiosennych wędrówek naszych ptaków dowiedzieć się, jak wysoko potrafią się one wzbić, gdy tego potrzebują.

Wykaz wszystkich publikacji popularnonaukowych prof. Tadeusiewicza wraz z odnośnikami do ich pełnych wersji

Stopka