Przejdź do treści Przejdź do stopki
Artykuły z kategorii Nauka

„Górnictwo w Polsce to nie tylko węgiel” - wywiad z prof. P. Czają

Prof. Piotr Czaja, Dziekan Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii AGH

„Górnictwo w Polsce to nie tylko węgiel” - wywiad z prof. P. Czają

„Górnictwo nie jest wszystkim, ale bez górnictwa wszystko jest niczym” – powiedział słynny niemiecki fizyk, laureat Nagrody Nobla Max Planck. Zapraszam Państwa do przeczytania wywiadu z Dziekanem Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii prof. dr. hab. inż. Piotrem Czają, który niezwykle ciekawie wyjaśnia, dlaczego słowa uczonego wypowiedziane w ubiegłym stuleciu nadal są aktualne. Przy okazji mój rozmówca wyjaśnia złożoność zagadnień związanych z polskim górnictwem i udowadnia, że właściwa odpowiedź na zadawane przez wielu pytanie – „wydobywać czy kupować węgiel za granicą?” – jest z ekonomicznego punktu widzenia bardzo ważna dla każdego z nas – nie tylko dla górników.

Od profesora Henryka Filcka, pracownika naukowego i dawnego dziekana wydziału górniczego niejednokrotnie słyszałam, że górnictwo było, jest i będzie. Jednak obecne doniesienia medialne opisujące polskie górnictwo nie są optymistyczne. Można odnieść wrażenie, że nasze górnictwo ma się bardzo źle. Co Pan sądzi na ten temat?


Bez górnictwa żadna gospodarka się nie uchowa, a należy pamiętać, że górnictwo w Polsce to nie tylko węgiel. I nawet jeśli w tej chwili są zawirowania związane z węglem kamiennym, próby zepchnięcia go z piedestału jako nośnika energii i zastąpienia go czym innym, to na pewno nie ma wątpliwości dotyczących kondycji górnictwa w Polsce. Nasze górnictwo to przede wszystkim surowce mineralne – prawie 430 milionów ton wydobycia na naród liczący 38 milionów mieszkańców to więcej niż średnia europejska w przeliczeniu na jednego obywatela. Ci, którzy uznali górnictwo za przemysł schyłkowy, zapomnieli, że wszystko się zaczyna od górnictwa. Większość surowców, bez których współczesna technika nie jest w stanie funkcjonować, jak przykładowo pierwiastki krytyczne lub inaczej pierwiastki ziem rzadkich, pochodzi przecież z górnictwa. Jestem spokojny o losy górnictwa, choć przewiduję, że burza wokół niego potrwa ze względu na kłopoty finansowe niektórych spółek górniczych.


A jak tym kłopotom zaradzić? Wydobyty węgiel zalega na hałdach i raczej nie zmieni tego nawet nadejście ciężkich mrozów. Trzeba zmniejszyć radykalnie wydobycie? Czy wprowadzanie planów restrukturyzacji pomoże nierentownym kopalniom węgla kamiennego?

U nas większość energii pochodzi z paliw kopalnych, przy czym około 35 proc. z węgla brunatnego. Reszta z węgla kamiennego. Obecnie kłopoty omijają węgiel brunatny, ponieważ ma niskie koszty wydobycia. Gdy Kompania Węglowa nie mogła porozumieć się z odbiorcami węgla w sprawie wysokości opłat za gigadżul energii, gdyż zdaniem kupujących wyceniła go zbyt wysoko, to producenci energii wyprodukowali ją z węgla brunatnego, co wyszło znaczne taniej. I okazało się, że zwiększenie o 4–5 mln ton wydobycia węgla brunatnego spowodowało zamieszanie u producentów energii z węgla kamiennego.

Użyła pani zwrotu „nierentowne kopalnie”. To bardzo radykalne stwierdzenie, bo chodzi o brak zysku w skali mikro, makro, czy w skali globalnej? Jeśli będziemy tak liczyć, że cena węgla wydobytego w Polsce jest przykładowo o 10 zł wyższa od ceny węgla za granicą, to w kategoriach ekonomicznych można stwierdzić, że jest to rzeczywiście nierentowny węgiel, bo jest droższy o 10 zł. Ale jeśli zrezygnujemy z jego wydobycia i będziemy chcieli go kupić za granicą, to wówczas nie zapłacimy o te 10 zł więcej, ale całą jego cenę. Jeśli zaprzestaniemy wydobycia w Polsce, to tym samym rezygnujemy z zysku, jaki mamy ze sprzedaży surowca, który jest w naszej polskiej ziemi. Jeśli cena węgla wynosi 80 dolarów, a my dla różnicy 5 dolarów będziemy kupować za granicą, to te 80 dolarów musimy wyłożyć. Trzeba też pamiętać o tym, że ta „nierentowna kopalnia”, sprzedając elektrowni węgiel, daje pracę, ma pieniądze dla pracowników, płaci podatki państwu, opłatę eksploatacyjną, utrzymuje całe regiony. Jeśli zamkniemy polskie górnictwo, to pół miliona ludzi zostanie bez pracy, a na utrzymanie bezrobotnych i ich rodzin też potrzebne są ogromne środki. Na górnictwo węgla kamiennego należy patrzeć całościowo, bo zamykanie kopalń miałoby liczne negatywne skutki. Dlatego moim zdaniem nie można mówić tylko o tym, iż do wydobycia dopłaca się te wspomniane przykładowo 10 zł. Wiele osób twierdząc, że górnictwo jest deficytowe, nie bierze pod uwagę wyliczeń ekspertów, z których jasno wynika, że przychody państwa płynące z funkcjonowania kopalń węgla kamiennego są olbrzymie, a rezygnacja z wydobycia oznacza kilka miliardów w budżecie mniej.

 

Dlaczego polski węgiel w porównaniu z zagranicznym jest tak drogi?


Istotnie, węgiel z Rosji, Rotterdamu czy Amsterdamu można kupić taniej, bo koszt wydobycia jest znacznie niższy. Stany Zjednoczone czy Australia wydobywają węgiel niemal metodą odkrywkową i płacą w zasadzie za jego załadunek i fracht, dlatego koszt ich węgla, mimo wielkich odległości, jest niższy niż nasz. Pamiętajmy, że tamte kraje mają pokłady niemal na powierzchni, a my węgiel wydobywamy średnio na głębokości około 710 metrów. Wydobycie z tak nisko położonych pokładów wymaga olbrzymich nakładów finansowych.


A co z węglem już wydobytym, zalegającym na hałdach? Czy istnieje możliwość dostosowania jego podaży do popytu?


Rzeczywiście, jest pewna część węgla, który się nie sprzedaje. Ale dotyczy to węgla specyficznego, węgla energetycznego, który nie jest najlepszej jakości. Trzeba pamiętać, że teraz kopalnie nie sprzedają węgla, ale energię w nim zawartą, energetyka też kupuje energię, nie węgiel. Więc jeśli się okazuje, że jednostkowy ładunek energii zawarty w węglu jest zbyt drogi albo mało korzystny, to ten węgiel rzeczywiście leży. Ale nie tak dawno, przy nadpodaży węgla, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego powiedział, że gdyby miał nawet kilkaset tysięcy ton węgla opałowego, to sprzedałby go błyskawicznie. Przy okazji dowiadujemy się, że ze sprzedażą węgla są i inne problemy: np. na Śląsku nie ma wagonów, którymi można węgiel transportować. A czy istnieje możliwość wyrównania podaży z popytem? Rynek to weryfikuje. Ostatnio na konferencji, w której brałem udział, ktoś powiedział, że od zapotrzebowania na węgiel nie ma odwrotu. W Polsce węgiel na pewno będzie zużywany i to w ilościach podobnych jak obecnie, czyli 70–80 mln ton. Pytanie brzmi raczej, czy będzie on wydobywany u nas, czy kupowany od dostawców zagranicznych. Jeśli będzie importowany, to wszyscy musimy szykować portfele, bo zapłacić będzie trzeba, tylko skąd na ten cel wziąć pieniądze? Trudno się z tą wizją zgodzić, bo historycznie to Polska przez dziesiątki lat była eksporterem czarnego złota w ilości nawet do 40 mln ton i do dzisiaj ma swoich stałych odbiorców za granicą, gdzie może rocznie eksportować około 8 mln ton.

 

Chciałabym też zapytać, czy Pana zdaniem górnikom nie grozi bezrobocie? Kopalnie uspokajają, że zmniejszenie zatrudnienia będzie się odbywało tylko poprzez odchodzenie pracowników na emerytury. Myśli Pan, że te obietnice mają służyć uspokojeniu górników, czy rzeczywiście taki sposób na zmniejszenie zatrudnienia jest realny?


Nie chcę wyrokować, bo współczesne górnictwo różni się od tego sprzed lat głównie tym, że zmniejsza się zatrudnienie poprzez mechanizację i automatyzację wydobycia. W latach 70. w górnictwie bezpośrednio w wydobyciu pracowało więcej niż pół miliona ludzi, teraz ponad sto tysięcy. Pamiętajmy jednak, że na Górnym Śląsku, gdzie rośnie głębokość, a wraz z nią zagrożenia i trudności, to zatrudnienie musi być adekwatne do potrzeb. Wszystkiego zautomatyzować się nie da.

 

Co czeka absolwentów AGH, którzy ukończyli kierunki górnicze? Czy mogą być spokojni o pracę?

 

Póki co raporty prezentowane przez nasze Centrum Karier wyglądają całkiem dobrze. Widać, że ludzie mają pracę w swoim zawodzie. Poza tym, osoby z dyplomem AGH generalnie są tak dobrze wykształcone, że nie mają większych kłopotów ze znalezieniem pracy również poza swoją branżą. W ciągu kilku ostatnich lat promujemy nasz wydział w sposób umiarkowany. Tymczasem podczas ostatniej rekrutacji zgłosiła się rekordowa liczba kandydatów, którzy chcieli przyjść na kierunek górnictwo i geologia. W tym roku mieliśmy wskaźnik rekrutacyjny 700 punktów na 1000 – tego jeszcze na wydziale nie było. Przyjmowaliśmy tylko tych najlepszych. Przyszłość wydziału jest stabilna, co mnie bardzo cieszy.

 

Panie Dziekanie, jest Pan absolwentem wydziału, któremu teraz Pan szefuje, tu rozwija się pan naukowo i prowadzi zajęcia ze studentami. Może Pan powiedzieć, z perspektywy tych wielu lat, czy wydział się rozwija w dobrym kierunku, czy jest Pan z tych zmian zadowolony?

 

Wydział się rozwija kapitalnie. Gdy studiowałem, było 300 inżynierów górników, większość z nich ukończyła studia i jeszcze było mało. Przyjeżdżali dyrektorzy kopalń ze stypendiami, gotowi natychmiast zatrudnić każdego absolwenta. Można było odnieść wrażenie, że mimo dużej liczby osób kończących studia inżynierów jest zdecydowanie za mało. Mówiąc jednak o rozwoju: odeszliśmy od kształcenia tylko na kierunku górnictwo i geologia. W tej chwili kształcimy w trzech innych dyscyplinach: inżynieria produkcji, budownictwo oraz inżynieria środowiska. Wszystkie te kierunki są związane z górnictwem, z przekształceniami, które mają miejsce w górnictwie. Staramy się dywersyfikować kształcenie. W zeszłym roku było ponad dziewięciu chętnych na jedno miejsce na budownictwo. Z raportu opracowanego przez Izbę Inżynierów Budownictwa, ogłoszonego trzy lata temu, wynika, że jesteśmy bardzo dobrze oceniani. W zeszłorocznym rankingu wydziałów prowadzących budownictwo okazało się, że jesteśmy na trzecim miejscu w kraju, wyprzedzając renomowane politechniki. Nasza inżynieria środowiska to przekształcanie środowiska przemysłowego po zakończeniu działalności przemysłowej, to rekultywacja terenu, rewitalizacja obiektów, a nawet całych miast, które straciły status miasta górniczego, jak Trzebinia czy Olkusz. Inżynieria produkcji to kierunek liczący 22 lata i wciąż atrakcyjny dla kandydatów na studia. Obecnie studentów mamy tak wielu, że raczej musimy dążyć do ograniczania ich liczby. Naszym osiągnięciem jest też to, że mamy prawo doktoryzowania we wszystkich dyscyplinach, gdzie prowadzimy kształcenie na I i II stopniu studiów. I w tym zakresie powinniśmy starać się zachować wszystko tak jak jest, bo jest bardzo dobrze. Jeśli natomiast chodzi o rozwój, to musimy zadbać o budownictwo i inaczej zorganizować niektóre specjalności, otworzyć studia podyplomowe i zdobyć uprawnienia do nadawania stopnia doktora habilitowanego w dyscyplinie budownictwo i inżynieria środowiska. Gdyby wydział miał cztery uprawnienia do doktoryzowania i trzy do habilitowania, to w moim mniemaniu byłaby to pełnia szczęścia dla wydziału. Trzeba jednak obserwować to, co się dzieje na rynku, bo strategia rozwoju wydziału w dużej mierze jest weryfikowana tym, co się dzieje w gospodarce. Jestem też zadowolony, że udało się nam w ostatnich latach wzmocnić kadrę – mamy 49 samodzielnych pracowników nauki i kolejne habilitacje w trakcie przygotowywania. Mamy doskonałą współpracę z przemysłem, którego przedstawiciele zlecają nam liczne badania i ekspertyzy.

 

Panie Dziekanie, czyli zachęcamy młodych ludzi do studiowania na Wydziale Górnictwie i Geoinżynierii?


Bez wielkiej zachęty młodzież wie, że to świetny wydział. Często wybierają nas, bo taką mają rodzinną tradycję, idą w ślady rodziców czy rodzeństwa. Przykładem może być ubiegłoroczna pierwsza wicemiss Polski, pani Paulina Maślanka, studentka naszego budownictwa – jej tata studiował u nas górnictwo i w górnictwie pracuje, a cała rodzina mieszka w Brzeszczach, czyli w rejonie górniczym. Odpowiedź na pytanie, jakie wybrać studia, była oczywista – AGH, a że nie chciała być górnikiem, to będzie budowlańcem i jak sama powiedziała: „to będzie pięknie wyglądało, gdy Miss Polski będzie w hełmie biegać po budowie”. To wspaniały przykład tego, jak dzieci korzystając z doświadczeń rodziców, potrafią znaleźć własną drogę.


Bardzo dziękuję za wywiad. W mojej rodzinie też hołubi się wydział górniczy, dlatego rozmowa z Panem o górnictwie i wydziale górniczym sprawiła mi wielką przyjemność. Życzę wspaniałych studentów, sukcesów zawodowych Panu i wszystkim pracownikom WGiG.

Ilona Trębacz

Stopka