Geodeci z AGH od czterech lat wspierają archeologów w dokumentacji zabytków, które zostały ujawnione na terenie pozostałości osady sprzed ok. 2 tys. lat leżącej na terenie Wdeckiego Parku Krajobrazowego (woj. kujawsko-pomorskie). Na konferencji i seminarium podsumowujących dotychczasowe badania zaprezentowano najciekawsze z nich, w tym unikatową zawieszkę, która przybyła na obszar północnej Polski z terenu dzisiejszej Ukrainy.
W 2018 roku dwójka doktorantów archeologii – Jerzy Czerniec z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie oraz Mateusz Sosnowski z Instytutu Archeologii UMK w Toruniu – w gminie Osie leżącej na terenie Wdeckiego Parku Krajobrazowego znaleźli ślady osady. Jej pozostałości długo ukrywały się przed okiem współczesnych badaczy, bo liczący sobie ponad 170 ha obszar, na którym się znajduje, porasta gęsty las. Naukowcy dokonali odkrycia dzięki danym z lotniczego skaningu laserowego (ang. ALS, Airborne Laser Skaning). Kiedy przyglądali się powstałym na ich bazie cyfrowym modelom terenu udostępnianym za pośrednictwem rządowej strony Geoportal.gov.pl, przed ich oczami zaczął wyłaniać się kompletnie zachowany układ przestrzenny tworzony przez zagrody, pola, miedze a nawet drogi. Ze względu na unikalny w skali Europy charakter odkrycia, znalezisko zostało szybko okrzyknięte przez media „drugim Biskupinem”.
Dzięki przeprowadzonym już w terenie pracom archeologicznym udało się ustalić, że osada istniała w okresie od II do VI w. n.e. – Archeolodzy zaliczają pozostałości do tzw. kultury wielbarskiej. Natomiast co do etnosu ludzi, którzy zamieszkiwali tę osadę, prawdopodobnie możemy mówić o Gotach. Jest to lud, który przybył na nasze ziemie ze Skandynawii w okolicach I w. n.e. Nie wiedzieliśmy jednak do tej pory, z którego dokładnie rejonu. Mówiono o Płw. Jutlandzkim czy Skanii. Natomiast nasze badania pokazują, że ci ludzie mogli wywodzić się z dzisiejszej Norwegii, ponieważ mamy szereg przedmiotów, które możemy na zasadzie analogii łączyć właśnie z zachodnią Skandynawią – wyjaśnia Mateusz Sosnowski, który łączy studia doktoranckie z pracą we Wdeckim Parku Krajobrazowym.
Na terenie osady archeolodzy odnaleźli m.in. charakterystyczne dla obszarów północnej Europy żelazny miecz tkacki wraz z kamieniem szlifierskim, przęślik z runami oraz nóż bojowy langsaks.
Krąg kontaktów mieszkańców nie ograniczał się jednak tylko do tego obszaru. Prawdziwą sensację archeologiczną przyniosły zeszłoroczne badania. Archeolodzy odkryli wówczas okrągłą brązową zawieszkę, ozdobioną na obwodzie ornamentem w formie ośmiu kaczek. Jak ustalono, pochodzi ona z terenów dzisiejszej Ukrainy i można ją łączyć z tzw. kulturą czerniachowską, która podobnie jak kultura wielbarska wiązana jest z ludnością gocką. Jak dotąd znane są cztery tego typu przedmioty, jednak żaden z nich nie jest zachowany w całości. Tutaj nie tylko udało się natrafić na kompletny egzemplarz, ale też połączyć go z określonym kontekstem miejsca.
Inne odkryte zabytki świadczą m.in. o relacjach mieszkańców z terytorium Cesarstwa Rzymskiego. Do najcenniejszych odkryć w tym zakresie należy miedziana ozdoba w kształcie muszli przegrzebka, która pochodzi z końskiej uprzęży stosowanej w armii rzymskiej w III-IV w. n.e. Mogła być np. własnością człowieka, który pełnił w niej służbę najemną, bądź też stanowić łup wojenny.
Wojaczka ani rolnictwo – o czym mogłyby świadczyć wspomniane na wstępie tereny uprawne – nie stanowiły jednak jedynych zajęć, jakimi parali się ludzie z osady. – To nie było zwykłe wiejskie osiedle, gdzie w zasadzie funkcjonowało tylko rolnictwo. Wiemy, że działały tam różne rzemiosła. Mamy obiekty archeologiczne, które można wiązać bezpośrednio z hutnictwem żelaza i metalurgią, np. różnego rodzaju narzędzia do wytwarzania żelaznych przedmiotów. Są też przesłanki, żeby sądzić, iż inną aktywnością związaną z obróbką metalu była produkcja ozdób z brązu. W trakcie badań odnaleźliśmy miejsce, gdzie było duże nagromadzenie spieków towarzyszących wytwarzaniu tego metalu – mówi archeolog.
Trwające już od czterech lat prace archeologów od początku wspierali pracownicy naukowi Wydziału Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska AGH, a także studenci z działającego na wydziale Koła Naukowego KNGK Geoinformatyka. – Wszystko zaczęło się dzięki prowadzonym na naszym wydziale studiom podyplomowym z zakresu Systemów Informacji Geograficznej (GIS), na które uczęszczał Jerzy Czerniec z IAiE PAN – opowiada dr hab. inż. Krystian Kozioł, prof. AGH. – Studia dostosowane są do bieżących wymogów rynku, cieszą się dużym powodzeniem wśród różnych grup zawodowych, a w ramach prac podyplomowych powstają ciekawe projekty. Bywa, że jest to zaczątek szerszej współpracy.