Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Nie pozwólmy się zdominować komputerom!” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska 15.02.2017 r. 

Komputery są dziś używane wszędzie i do wszystkiego. Cieszy się z tego zwłaszcza młodzież, bo dla niej komputer jest czymś tak naturalnym, że wprost trudno sobie wyobrazić życie bez niego. Ma to różne dobre strony, których nie będę wyliczał, bo każdy je zna. Niestety, ma też złe konsekwencje, z których najbardziej niebezpieczne jest (moim zdaniem) postępujące rozleniwienie intelektualne ludzi.  Jako pierwszy podniósł tę kwestię w 2008 roku Amerykanin Nicholas Carr. W artykule „Czy Google nas ogłupi?” postawił on śmiałą tezę: „(...) ceną pojawienia się myślących maszyn będą ludzie, którzy nie myślą”. Podobną opinię miał Andrzej Horodeński, informatyk i rzecznik prasowy Polskiego Towarzystwa Informatycznego. W powstałej w 2010 roku, z mojej inicjatywy i pod moją redakcją, parze bliźniaczych książek: „Psychologia i informatyka. Synergia i kontradykcje” oraz „Informatyka i psychologia w społeczeństwie informacyjnym” napisał wręcz: „Historię postępu technologicznego można interpretować jako proces  stopniowego przelewania inteligencji z producenta na narzędzia (...)”.

Być może przywołane tu opinie są zbyt radykalne i nadmiernie uogólniają zjawisko, które w istocie nie jest aż tak bardzo powszechne. Przyjrzyjmy się jednak uważniej swoim własnym działaniom. Ile razy mając wykonać proste obliczenie, na przykład podsumować ceny kupionych towarów, wyciągamy kalkulator i liczymy na nim - zamiast obliczyć tę sumę  samemu w pamięci lub na kartce papieru. Ile razy chcąc sobie przypomnieć jakiś fakt, datę czy nazwisko, uruchamiamy Google i szukamy odpowiedzi w Internecie, a nie w swojej głowie, chociaż często chodzi o fakt znany ze szkoły czy z lektury. Ile razy jadąc gdzieś uruchamiamy GPS i jedziemy bezmyślnie tam, gdzie nas prowadzi, zamiast przestudiować mapę, zaplanować trasę, a potem nią podążać. Przykłady można by mnożyć. 

Ma to jednak swoją cenę. Czasem – cenę najwyższą. 

Na przykład doskonale wyszkoleni piloci lotu 447 Air France z Rio de Janeiro do Paryża dopuścili do katastrofy, w której zginęli oni sami i ich pasażerowie, ponieważ w trudnej sytuacji zamiast myśleć samodzielnie – do końca ufali pokładowym komputerom. Komputery sobie jednak z tą sytuacją nie poradziły...

Podobnych przypadków nadmiernego zaufania komputerom (ze złym skutkiem), można wskazać wiele. Opisywałem już w tym felietonie wypadek użytkownika autonomicznego samochodu Tesla, który zginął, bo podczas jazdy oglądał film na DVD, całkowicie zawierzając kierowanie samochodem automatom, które zawiodły. Znane są przypadki poturbowania ludzi przez źle zaprogramowane roboty. Błędy komputerowe doprowadziły do uszkodzenia wielu maszyn w zautomatyzowanym przemyśle. Jak napisałem wyżej - przykłady można by mnożyć, nie o to jednak chodzi. Chcę tylko Państwa uczulić na to zjawisko postępującego uzależnienia od komputerów, namawiając do przeciwdziałania. 

Jeśli mamy się przemieścić na większą odległość, to korzystamy z samochodu, autobusu, pociągu czy nawet samolotu. Ale na krótkie dystanse zwykle chodzimy pieszo - i to często wystarcza do utrzymania nas w nienajgorszej kondycji fizycznej. 

Analogicznie, korzystajmy z komputerów przy poważnych zadaniach, ale nie dla drobnostek. Lepiej samemu coś przeliczyć , przemyśleć, przypomnieć sobie - nie sięgając do elektroniki. Inaczej grozi nam, że komputery całkiem i we wszystkim nas zdominują – a bez nich będziemy jak dzieci zagubione we mgle... 

Stopka