Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Czy powinniśmy walczyć z wiatrakami?” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 8.06.2016 r.

Nikogo nie trzeba przekonywać, że energia elektryczna jest nam wprost niezbędna. W pracy, w domu, na ulicy – brak prądu traktujemy jako wyjątkowo dokuczliwą dolegliwość. Dlatego produkcja energii elektrycznej jest ważna, potrzebna i... trudna. Elektrownie cieplne, które w Polsce dostarczają ponad 80% energii, są ostatnio „na cenzurowanym” ze względu na wytwarzanie szkodliwego dwutlenku węgla. Energetyki jądrowej nie mamy wcale, więc musimy korzystać z odnawialnych źródeł energii. 

Są na świecie szczęśliwe kraje, w których większość energii elektrycznej dostarcza woda. Na przykład Norwegia – ma pod dostatkiem ropy naftowej i gazu, ale rwące skandynawskie rzeki są w stanie zaspokoić potrzeby energetyczne tego kraju w ponad 100% i Norwegia produkuje energie na eksport. U nas jednak moc wszystkich elektrowni wodnych to zaledwie 0,93 GW, podczas gdy elektrownie cieplne dają ponad 31 GW. 

Z innymi źródłami też nie jest u nas najlepiej. Niedawno ukazał się komunikat, że przez ostatnie słoneczne dni Portugalia korzystała wyłącznie z prądu dostarczanego przez ogniwa słoneczne, nie spalając ani grama jakichkolwiek paliw! 

Jednak do nas energii słonecznej dociera znacznie mniej, a w dodatku wszystkie obecnie zainstalowane w Polsce systemy fotowoltaiczne są w stanie dostarczyć zaledwie 0,03 GW energii (i to tylko wtedy, gdy świeci słońce!). Ułamek procenta potrzeb! 

Również instalacje energetyczne wykorzystujące biogaz i biomasę mają w naszym kraju łączną moc na poziomie 1 GW. Szybko rosnącą wierzbą energetyczną też się więc nie uratujemy...

Gdzie szukać rozwiązania? 

W elektrowniach wiatrowych! 

Już dziś zainstalowana moc tych wiatraków to prawie 4 GW, a miejsc do ich stawiania nadal nie brakuje (w odróżnieniu od miejsc, gdzie można byłoby budować zapory na rzekach czy „farmy” ogniw słonecznych). 

Oczywiście wiatraki mają swoje wady. Główną jest nierównomierne dostarczanie energii. Po prostu musi wiać odpowiedni wiatr. Gdy ma on prędkość poniżej 5 m/s, wydajność elektrycznej turbiny wiatrowej jest znikoma. Wiatrak dostarcza dużo energii, gdy wiatr wieje z szybkością około 10 m/s. Ale gdy rozdmucha się powyżej 15 m/s – wydajność spada, bo trzeba przestawiać łopaty wiatraka, żeby się nadmiernie nie rozpędzał. Przy 25 m/s trzeba go całkowicie wyłączyć, bo grozi katastrofa!

Działanie elektrowni wiatrowych pogarsza również pokrycie terenu. Najlepiej działają one na morzu, gorzej na płaskich terenach pokrytych trawą lub niskimi uprawami rolniczymi, ale już zupełnie słabo,  gdy otacza je las, wzgórza, skarpy itp. Wiatraki mogą także przeszkadzać sobie nawzajem, bo gdy są ustawione zbyt blisko siebie , to jeden „kradnie” wiatr drugiemu. Na ich pracę ma też wpływ temperatura powietrza (zimne powietrze jest gęściejsze i skuteczniej kręci turbiną), a także jego wilgotność i ciśnienie. Dlatego pozyskiwanie energii elektrycznej z wiatru nie jest łatwe technicznie, bo nie wystarczy tylko postawić wieże i zainstalować ogromne śmigła. Trzeba jeszcze takim systemem skutecznie sterować, z uwzględnieniem prognoz meteorologicznych i prognozowanego zapotrzebowania na energię elektryczną w różnych miejscach i różnym czasie. 

Ale mimo tych trudności musimy w Polsce inwestować w energetykę wiatrową, bo na razie innego wyjścia nie mamy. 

Dlatego na tytułowe pytanie: Czy powinniśmy walczyć z wiatrakami? odpowiedź brzmi: 

Zdecydowanie tak! Ale po ich stronie! 

 

Stopka