Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Polscy uczestnicy w księżycowych lotach” – felieton

Skrócona wersja poniższego felietonu autorstwa prof. Ryszarda Tadeusiewicza została opublikowana w Gazecie Krakowskiej 17.7.2019 r.

50 lat temu miało miejsce jedno z najbardziej doniosłych wydarzeń w historii ludzkości: pierwsza wyprawa ludzi na Księżyc zakończona udanym lądowaniem i pracą dwójki astronautów na powierzchni tego pozaziemskiego ciała niebieskiego. Historyczny lot wykonał statek kosmiczny oznaczony jako Apollo 11, składający się z modułu dowodzenia CSM-107 o nazwie „Columbia” i lądownika księżycowego LM-5 nazwanego „Eagle” (Orzeł).

W chwili, gdy ta Gazeta trafi do Państwa rąk, będziemy obchodzić rocznicę lotu między Ziemią i Księżycem. Start z Ziemi nastąpił bowiem 16 lipca 1969 roku o godzinie 9:32, a lądowanie na Księżycu miało miejsce 20 lipca o godzinie 16:17. Więc w chwili gdy czytacie Państwo te słowa – możemy mówić o 50 rocznicy lotu na Księżyc, bo rocznicę startu obchodziliśmy wczoraj, a rocznica lądowania będzie dopiero w sobotę.

Ale lot też był ważny, bo do przebycia było aż 384 400 km kosmicznej próżni, dzielącej Ziemię od naszego satelity. Dla wykonania tego lotu trzeba było rozpędzić pojazd kosmiczny do znacznie większej prędkości niż miały statki orbitalne. Do utrzymania się na orbicie wokół Ziemi sztuczny satelita lub załogowy statek kosmiczny musi się poruszać z prędkością 8 km/sekundę czyli 28 800 km/h. Ale żeby odlecieć na Księżyc trzeba było mieć prędkość ponad 11 km/sekundę czyli 39 600 km/h. Pojazd znajdujący się na orbicie wokółziemskiej musiał więc dostać dodatkowy impuls, który go wyrzucał w kierunku Księżyca. Ten impuls, zwany TLI (Trans Lunar Ignition), nadawał pojazdowi Apollo trzeci stopień rakiety Saturn V.

Wiemy, co było dalej: Po trzech dniach lotu Apollo 11 wszedł na orbitę Księżyca, lądownik LM został odłączony od CSM i wylądował na powierzchni Księżyca. W efekcie nastąpiła historyczna chwila: pierwszy człowiek postawił nogę na Księżycu (Neil Armstrong 21 lipca 1969 roku). Było to o godzinie 4:56 czasu polskiego. Dla Europejczyka to straszna pora (godzina była dostosowana do pory dużej oglądalności w USA, bo to miał być show!), ale nie spałem, tylko podobnie jak miliony ludzi na całym świecie obserwowałem w telewizji ten pierwszy krok astronauty na innym ciele niebieskim. Krok, który – jak słusznie powiedział Armstrong – był „małym krokiem człowieka ale wielkim skokiem ludzkości”.

Te fakty wszyscy znają i z okazji jubileuszu tego wydarzenia zapewne będą one w tych dniach wielokrotnie przypominane we wszystkich mediach.

Ja natomiast chciałbym wspomnieć o tym, o czym media zapewne nie będą donosić: O trzech Polakach, którzy przyczynili się do tego sukcesu.

Pierwszym był Stanley Stanwyck-Stankiewicz, urodzony w Wilnie żołnierz 2. Korpusu Polskiego, pracujący w NASA jako inżynier odpowiedzialny za skład powietrza w statku Apollo. Była to ważna praca, bo gdy początkowo do mieszanki oddechowej dodano za dużo tlenu, to w kabinie Apollo 1 wybuchł pożar, w którym zginęło trzech astronautów. Warto wyjaśnić, że ciśnienie w kabinie Apollo wynosiło 269 hPa i było prawie cztery razy mniejsze od typowego ciśnienia na Ziemi i mniejsze nawet niż na szczycie Mount Everestu. Było tak, bo konstruktorzy modułów załogowych Apollo walczyli o jak najniższe ciśnienie. Od jego wielkości bowiem zależała grubość ścian kabiny, czyli ciężar statku, a każdy gram dodatkowego ciężaru wymagał zużycia dodatkowej tony paliwa, jeśli miał on dotrzeć na Księżyc i wrócić na Ziemię. Żeby w tak niskim ciśnieniu astronauci się nie podusili – nie mogli oddychać zwykłym powietrzem. Trzeba im było przygotować mieszaninę gazów, która zapewni prawidłową ilość tlenu dla ich organizmów, a jednocześnie uniemożliwi powstanie pożaru. Taką mieszaninę zaprojektował właśnie Stanley Stanwyck-Stankiewicz i wszystkie wyprawy Apollo korzystały z tej jego receptury!

Drugim Polakiem, który wniósł znaczący wkład do sukcesu wyprawy Apollo, był Werner Ryszard Kirchner urodzony w Opolu absolwent Politechniki Lwowskiej. W czasie wojny walczył w Anglii jako pilot 317 dywizjonu myśliwców, a po wojnie studiował tematykę paliw rakietowych najpierw w Imperial College of Science w Londynie, a potem na MIT (w USA). Obronił dwa doktoraty w wybranej dziedzinie chemii i dostał od NASA zadanie opracowania specjalnego paliwa do silnika lądownika LM. Paliwo to zdało egzamin podczas historycznego lądowania Apollo 11, a Polak stał się ekspertem NASA, któremu potem powierzono także sprawę paliwa dla wahadłowców kosmicznych.

Trzecim Polakiem, który znacząco przyczynił się do sukcesu programu Apollo, był Mieczysław Bekker, urodzony w Strzyżowie, absolwent Politechniki Warszawskiej. Specjalizował się w budowie pojazdów poruszających się po trudnym terenie, między innymi podczas wojny był ekspertem Wydziale Czołgów w Ministerstwie Uzbrojenia w Paryżu, a po wojnie w Wojskowym Laboratorium Pojazdów Terenowych w USA. Gdy w 1961 roku NASA ogłosiła konkurs na koncepcję pojazdu zdolnego do poruszania się po księżycowych bezdrożach - Mieczysław Bekker zgłosił swój projekt, który wygrał i zdecydowanie pokonał konkurencję. W efekcie zaprojektowany przez niego pojazd nazwany Lunar Roving Vehicle (LRV) został wybudowany przez firmę General Motors (w której Bekker był dyrektorem Instytutu Badań) we współpracy z Boeingiem. Wykonano 3 egzemplarze tego kosmicznego samochodu, które poleciały na Księżyc z wyprawami Apollo 15, 16 i 17. Wszystkie LRV znakomicie sobie radziły na Księżycu i przejechały odpowiednio w kolejnych wyprawach 27,9 km, 26,9 km oraz 35,7 km.

Jak wynika z przypomnianych faktów Księżyc zdobyli Amerykanie, ale Polacy im w tym walnie pomagali.

„I nie powiem, że bez przyjemności!” (cytat z „Seksmisji”).

Wykaz wszystkich publikacji popularnonaukowych prof. Tadeusiewicza wraz z odnośnikami do ich pełnych wersji

Stopka