Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Przy nadawaniu nazw różnym obiektom technicy są nagminnie lekceważeni” – felieton

Skrócona wersja poniższego felietonu autorstwa prof. Ryszarda Tadeusiewicza została opublikowana w Gazecie Krakowskiej 16.05.2018 r.

W moich tekstach często upominam się o to, że nadając różnym obiektom nazwy – bardzo rzadko sięgamy do nazwisk polskich techników. Mają swoje ulice i place różni dowódcy, politycy, literaci, malarze, nawet piosenkarze. Czasem zdarzy się jakiś uczony. Natomiast technicy, nawet wybitni, szczęścia do nazw ulic nie mają.

Przyjrzyjmy się przykładowo, jak to wygląda w Krakowie.

Nazw drobnych ulic analizował nie będę, bo jest ich w naszym mieście prawie trzy tysiące. Z tego powodu nie pochwalę tu przykładowo nazwy ulicy Budryka, byłego rektora AGH, którą osobiście bardzo lubię.  Ale wezmę pod uwagę duże arterie, czyli aleje.

Mamy w Krakowie aleje Andersa, Beliny-Prażmowskiego, Bora-Komorowskiego, Focha, Skrzyneckiego (dowódców), Daszyńskiego, Dembowskiego, Waszyngtona (polityków) Dygasińskiego, Słowackiego, Mickiewicza, Krasińskiego (literatów), Grottgera (malarza), Elvisa Presleya (piosenkarza).

„Załapał się” także jeden naukowiec, humanista z UJ: Małecki.

Techników – ani jednego.

Wydawało się przez chwilę, że ta nieładna tradycja zostanie przełamana w przypadku nazw tworów budowanych przez techników, na przykład statków. Zaczęło się dobrze, bo pierwszy zbudowany w Polsce statek został nazwany Sołdek – od nazwiska pracownika stoczni. Wprawdzie zgodnie z priorytetami PRL osobą uwieczniona w nazwie statku musiał być robotnik (broń Boże nie inżynier!), ale dla mnie satysfakcjonujący był sam fakt, że był to jednak technik. Nieco mniej mojego entuzjazmu budził inny techniczny patron statku, Pstrowski (był to górnik lansowany w PRL na bohatera jako przodownik pracy), ale w końcu górnik to też technik. Zapisuję to więc „na plus”. Bezspornie na swój statek zasłużył wybitny technik Garnuszewski (specjalista budownictwa okrętowego).

Na tym się jednak skończyło. Na swoje miejsce na dziobach statków zasłużyli uczeni i literaci (słusznie!) (Kopernik,Heweliusz, Śniadecki, Siedlecki, Conrad, Konopnicka), marynarze (słusznie!): (Stankiewicz, Maciejewicz, Poinc ), władcy i politycy (jedni słusznie Batory, Chrobry, Piłsudski, Dębowski, a inni nie: Bierut, Dzierżyński, Nowotko, Gottwald).

Reszta polskiej floty (łącznie sto kilkadziesiąt statków!) była nazywana samymi imionami, nazwami krain geograficznych, regionów, miast, rzek, jezior, formacji wojskowych,  zakładów pracy, zawodów itp.

Żadnego inżyniera!

Rozglądam się dookoła i widzę, że po bitwach stoczonych przed laty przez dowódców śladów już nie ma, skutki działań dawnych polityków zatarły wichry historii, dzieła sławnych literatów też już nie ekscytują nas w takim stopniu, jak naszych ojców czy dziadków... Natomiast twory techniki determinują sposób, w jaki wykonujmy pracę, jak podróżujemy, jak się komunikujemy, jak mieszkamy i jak się bawimy.

Zastanówmy się, co jest gorsze: nagły deszcz czy nagłe wyłączenie prądu?

Człowiek współczesny żyje w środowisku, które w większym stopniu determinuje technika, niż przyroda!

Ale ta technika nie spadła z nieba. Jej dzisiejszy stan jest wynikiem pracy konkretnych ludzi, którzy swój talent, mądrość i wysiłek włożyli w to, byśmy dziś mieli internet, komputery, telefony komórkowe, elektryczność, samochody, ciepłe i zdrowe mieszkania, wodociągi itp.

Dlatego zapytuję:

Czy to ustawiczne lekceważenie twórców techniki w nazewnictwie wszystkiego, co nazwane być powinno, jest uzasadnione?

Stopka