Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

„Gwiazda Betlejemska” – felieton

„Gwiazda Betlejemska” – felieton

Skrócona wersja poniższego felietonu autorstwa prof. Ryszarda Tadeusiewicza została opublikowana w „Dzienniku Polskim” oraz „Gazecie Krakowskiej” 24.12.2021 r.

Dzisiaj Wigilia, przeto mój felieton powinien być świąteczny. No i naukowy oczywiście! Ponieważ jednak trudno jest naukowo śpiewać kolędy albo ubierać choinkę, dlatego zajmę się Gwiazdą Betlejemską. Temat ważny, bo dzisiaj setki dziecięcych oczu będą wypatrywały pierwszej gwiazdki!

Zacznijmy może od komentarza na temat owych Mędrców ze Wschodu, którzy wypatrzyli jakieś niezwykłe zjawisko astronomiczne i podjęli długą i trudną podróż, by dociec jego przyczyny. Niewątpliwie byli to Babilończycy, gdyż właśnie Babilon znajdował się na wschodzie w stosunku do Betlejem i właśnie w tym kraju w okresie narodzin Chrystusa rozwinięta była astronomia. W babilońskich miastach były budowane specjalne wieże obserwacyjne (zikkuraty), pełniące rolę zarówno świątyni, jak i obserwatorium astronomicznego. Z ich szczytu kapłani obserwowali ruch ciał niebieskich, opisywali je i tworzyli podstawy naszej współczesnej wiedzy o Wszechświecie.

Tu pozwolę sobie na małą dygresję.

W Ewangelii św. Mateusza jest mowa o Mędrcach ze Wschodu. Tradycja chrześcijańska zmieniła jednak „mędrców” na „królów”. Jest w tym racjonalny pierwiastek, bo ci, którzy rządzą, powinni być mędrcami, a mędrcom powinno się udzielać możliwości wpływania na rządzenie. Praktyka, jaka jest, każdy widzi...

Zamiana „mędrców” na „królów” sympatyczna dla wszystkich parających się nauką i pracowicie gromadzących mądrość – jest wynikiem wielowiekowej tradycji i podstaw merytorycznych raczej nie ma. Ale w tekście źródłowym, Ewangelii św. Mateusza jest wyraźnie napisane, że skoro owi Mędrcy się zjawili – to król Herod chciał z nimi osobiście rozmawiać. Władca chciał skorzystać z Mądrości. Inna rzecz, w jakim celu chciał skorzystać. Ale szukał z ową Mądrością zbliżenia?

Czy dzisiejszych władców na to stać? Czy mając liczne problemy do rozwiązania poszukują mądrych doradców, czy kierują się wyłącznie zmianami słupków poparcia wyborców? Warto się nad tym zastanowić, rozważając zachowanie Heroda, który słusznie nie cieszy się dobrą opinią, ale który rządził długo i skutecznie Izraelem, bo nie stronił od mądrości...

Wróćmy jednak do Gwiazdy. Mędrcy musieli zaobserwować coś naprawdę niezwykłego, skoro wyruszyli.

Ale co to było?

Giotto malując w 1305 roku swój słynny fresk w kaplicy dell’Arena w Padwie zawiesił nad Stajenką Betlejemską wizerunek komety, która była widoczna w 1301 roku i wywarła na nim ogromne wrażenie. Ten obraz ogoniastej gwiazdy ponad dachem Stajenki stał się znakiem bożonarodzeniowego misterium. Tymczasem obraz ten zawiera dwa zasadnicze błędy. Po pierwsze, sławna Stajenka w Betlejem nie miała dachu, była to bowiem grota, w której chroniły się zwierzęta i pasterze. Po drugie, błędne jest wyobrażenie, że jakiekolwiek ciało niebieskie mogło zawisnąć nieruchomo nad jakimkolwiek obiektem na Ziemi. Obrotowy ruch Ziemi sprawia, że nad każdym miejscem jedne gwiazdy wschodzą, inne zachodzą, a ich nieustanny ruch powoduje, że można przy ich pomocy wyznaczać kierunki, ale nie punkty na Ziemi.

Co więc prowadziło mędrców ze Wschodu do miejsca Narodzenia?

Na pytanie to usiłował znaleźć odpowiedź w 1605 roku wybitny astronom Kepler. Wiązał on fenomen Gwiazdy Betlejemskiej z pojawieniem się supernowej, którą sam obserwował w gwiazdozbiorze Kasjopei (1572 r.) i Wężownika (1604 r.). Supernowa jest widoczna, gdy następuje wybuch gwiazdy, której jasność zwiększa się wtedy miliony razy. Taki kosmiczny kataklizm nie pozostaje jednak bez śladu. Nawet po tysiącach lat można odnaleźć mgławice powstałe ze szczątków rozerwanej gwiazdy. W powiązaniu z Betlejem niczego takiego nie znaleziono.

Dlatego współczesne teorie zakładają scenariusze mniej dramatyczne. Sądzi się, że zjawiskiem, które przyciągnęło uwagę Mędrców, była niezwykła koniunkcja planet, to znaczy takie ich ustawienie, że z dwóch bardzo jasnych ciał niebieskich (na naszym nocnym niebie planety są najjaśniejszymi obiektami) powstaje jeden punkt o absolutnie niespotykanej jasności. Takie zjawisko zdarza się raz na kilkadziesiąt lat i rzeczywiście miało miejsce w okresie, w którym współcześni historycy umieszczają przypuszczalną datę narodzin Chrystusa. Obliczenia wskazują, że nad zachodnim horyzontem w stosunku do Babilonii (a więc tam, gdzie leżało Betlejem), w okresie przyjmowanym jako data narodzin Chrystusa doszło aż trzykrotnie do koniunkcji najjaśniejszych planet na naszym niebie: Jowisza i Wenus. Było to dokładnie 29 maja, 30 września i 5 grudnia. No więc Mędrcy wyruszyli w drogę, żeby poznać przyczynę!

Świętujmy więc rocznicę tego wydarzenia i nie zapomnijmy o dzieciach, które oczekują, że „Gwiazdka” przyniesie im wspaniałe prezenty!

 

 

Wykaz wszystkich publikacji popularnonaukowych prof. Tadeusiewicza wraz z odnośnikami do ich pełnych wersji

 

Stopka