Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Kontuzje narciarskie, czyli szusem do badania” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 16.03.2016 r.

 

Tegoroczna zima nie rozpieszczała narciarzy. Dlatego gdy teraz w górach pojawił się wyczekiwany przez narciarzy śnieg - kto żyw wyrusza na stoki, wyciągi, nartostrady, żeby poczuć euforię mroźnego pędu i radość zjazdu po białym zboczu. Niestety, obok tych, którzy przywiozą z takiego wypadu  radosne wspomnienia narciarskiej przygody i piękne zdjęcia zimowych (mimo marca) górskich krajobrazów  – będą także inni, którzy powrócą z bolesną kontuzją. Nie mówię tu o wypadkach jakie mogą się zdarzyć w drodze, ale o tych na stoku.

Narciarstwo było i jest sportem ryzykownym, więc jeśli ktoś niewłaściwie oceni swoje siły czy umiejętności – to może ulec wypadkowi. Na szczęście coraz lepszy sprzęt narciarski, bezpieczne wiązania, ochronne buty, kombinezony i kaski, a także coraz lepszy poziom wyszkolenia dzisiejszych narciarzy sprawiają, że odsetek osób ulegających kontuzjom wyraźnie maleje. Równocześnie jednak rzesza osób chcących uprawiać narciarstwo rośnie tak szybko, że nawet przy niskim procencie wypadków – liczba osób poszkodowanych jest spora.

Na szczęście wszystkie ośrodki oferujące atrakcje narciarskie - obok coraz lepiej przygotowanych tras zjazdowych i coraz łatwiej dostępnych wyciągów – zapewniają także pomoc medyczną dla ewentualnych pechowców.

Nie będę tu wnikał w medyczną stronę zabiegów ortopedycznych, jakie stosują lekarza, żeby pomóc tym, którzy z szeregów „amatorów białego szaleństwa”  przeszli do grupy „szaleńców białego amatorstwa” - ale chciałbym uwypuklić  pewien szczegół techniczny, który może budzić naszą narodową dumę.

Jak wiadomo, punktem wyjścia do skutecznego leczenia narciarskich (i innych) urazów jest szybka i prawidłowa diagnoza. Musimy wiedzieć, co i w jaki sposób zostało zwichnięte czy złamane, bo tylko wtedy prawidłowo ustalimy, jak to należy leczyć. Dobrze jest, gdy diagnozę można postawić blisko miejsca wypadku, bo przewożenie kontuzjowanego do szpitala bez przynajmniej wstępnej orientacji, jakich doznał on obrażeń – może spowodować pogłębienie urazów.

Obecnie aparatura rentgenowska czy USG w specjalistycznym ambulansie ortopedycznym nie jest niczym nadzwyczajnym. Warto jednak wspomnieć, że jeden z pierwszych na świecie aparatów tego typu został wyprodukowany i użyty właśnie w Polsce!

W lutym 1939 roku w Zakopanem odbywały się narciarskie mistrzostwa świata FIS. Bardzo się staraliśmy dobrze wypaść jako gospodarze, dlatego podczas całych tych mistrzostw w pobliżu miejsca zawodów stale dostępna była unikatowa przenośna aparatura rentgenowska polskiej produkcji. Aparat wyprodukowano w fabryce Kazimierza Szpotańskiego na podstawie oryginalnego projektu inżyniera Dobrskiego i profesora Szpora.

Obecnie znajduje się on w Muzeum Techniki i nadal działa!

Stopka