Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Co nauka wie o Gwieździe Betlejemskiej?” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 24.12.2014 r.

 

Dzisiaj Wigilia, przeto felieton jest świąteczny. No i naukowy oczywiście! Ponieważ jednak trudno jest naukowo ubierać choinkę, dlatego zajmiemy się gwiazdą. Temat ważny, bo dzisiaj setki dziecięcych oczu będą wypatrywały pierwszej gwiazdki.

 

Ale jak to było z tamtą Gwiazdą, która zwiastowała Narodzenie i  wiodła mędrców ze Wschodu?

 

Giotto malując w 1305 roku swój słynny fresk zawiesił nad Stajenką Betlejemską wizerunek komety, która była widoczna w 1301 roku i wywarła na nim ogromne wrażenie. Ten obraz ogoniastej gwiazdy ponad dachem stał się znakiem bożonarodzeniowego misterium. Tymczasem obraz ten zawiera dwa zasadnicze błędy. Po pierwsze, sławna Stajenka w Betlejem nie miała dachu, była to bowiem grota, w której chroniły się zwierzęta i pasterze. Po drugie, błędne jest wyobrażenie, że jakiekolwiek ciało niebieskie mogło zawisnąć nieruchomo nad jakimkolwiek obiektem na Ziemi. Obrotowy ruch Ziemi sprawia, że nad każdym miejscem jedne gwiazdy wschodzą, inne zachodzą, a ich nieustanny ruch powoduje, że można przy ich pomocy wyznaczać kierunki, ale nie punkty na Ziemi.

 

Co więc prowadziło mędrców ze Wschodu do miejsca Narodzenia?

 

Niewątpliwie było to jakieś niezwykłe zjawisko astronomiczne, bo właśnie na Wschodzie (głównie w Babilonii) ludzie bardzo interesowali się gwiazdami. Co takiego spostrzegli, że postanowili wyruszyć na poszukiwanie ziemskiej przyczyny tego niezwykłego zjawiska na nieboskłonie?

 

Na pytanie to usiłował znaleźć odpowiedź w 1605 roku wybitny astronom Kepler. Wiązał on fenomen Gwiazdy Betlejemskiej z pojawieniem się supernowej, którą sam obserwował w gwiazdozbiorze Kasjopei (1572 r.) i Wężownika (1604 r.). Supernowa jest widoczna, gdy następuje wybuch gwiazdy, której jasność zwiększa się wtedy miliony razy. Taki kosmiczny kataklizm nie pozostaje jednak bez śladu. Nawet po tysiącach lat można odnaleźć mgławice powstałe ze szczątków rozerwanej gwiazdy. W powiązaniu z Betlejem niczego takiego nie znaleziono.

 

Dlatego współczesne teorie zakładają scenariusze mniej dramatyczne. Sądzi się, że zjawiskiem, które przyciągnęło uwagę Mędrców, była niezwykła koniunkcja planet, to znaczy takie ich ustawienie, że z dwóch bardzo jasnych ciał niebieskich (na naszym nocnym niebie planety są najjaśniejszymi obiektami) powstaje jeden punkt o absolutnie niespotykanej jasności. Takie zjawisko zdarza się raz na kilkaset lat i rzeczywiście miało miejsce w okresie, w którym współcześni historycy umieszczają przypuszczalną datę narodzin Chrystusa. Obliczenia wskazują na połączenie nad zachodnim horyzontem, a więc tam, gdzie w stosunku do Babilonii leżało Betlejem, planet Jowisza i Wenus.

 

Świętujmy więc rocznicę tego wydarzenia i nie zapomnijmy o dzieciach, które oczekują, że „Gwiazdka” przyniesie im wspaniałe prezenty!

 

Stopka