Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Ważne odkrycia wynikają czasem z błędu!” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska 15.03.2017 r. 

Dzisiaj ogłoszono konkurs o tzw. granty NCN. Dla niezorientowanych wyjaśniam, że NCN (Narodowe Centrum Nauki) to instytucja, która przydziela pieniądze budżetowe na badania naukowe, a grant to wydzielona paczka owych pieniędzy, którą przeznacza się na jakiś konkretny temat. Naukowcy ubiegają się o granty pisząc wnioski, w których opisują, co chcieliby zbadać.

Wiadomość o konkursie mnie ucieszyła: będą fundusze na badania naukowe, więc będzie więcej badań, a zatem także więcej wyników naukowych, które stanowią dziś ważny kapitał.

Natomiast martwi mnie (nie od dziś) sposób dzielenia tych funduszy. Jak już powiedziałem, żeby dostać grant, naukowiec musi dokładnie opisać, co i jak zamierza badać i wskazać, jakie znaczenie (naukowe lub inne) będą miały uzyskane wyniki. Kto lepiej to opisze – ten w wyniku konkursu otrzyma grant.

Ale tylko ludzie, którzy sami nie prowadzą badań naukowych, mogą uwierzyć, że odkrycie można z góry zaprojektować. Osoby rozstrzygające konkursy w NCN traktują wniosek o grant jak przepis na zupę: bierzemy kilka produktów, dolewamy wody, gotujemy do skutku, doprawiamy do smaku – i zupa gotowa. W nauce pozornie jest tak samo: bierzemy kilka założeń, budujemy stanowisko laboratoryjne, eksperymentujemy do skutku, zbieramy i interpretujemy wyniki – i odkrycie gotowe.

Tyle tylko, że zupa zwykle się udaje, natomiast badania naukowe, nawet dokładnie zaplanowane, niekoniecznie. Cechą każdego procesu badawczego jest bowiem nieprzewidywalność. Badając założenia, nie można ocenić wartości wniosku!

Tezę tę mógłbym poprzeć dziesiątkami przykładów z mojej dziedziny, ale odwołam się do odkrycia znanego każdemu dziecku:

W 1492 roku Kolumb odkrył Amerykę. Wcześniej przez wiele lat zabiegał o fundusze na swoją wyprawę , aż wreszcie uzyskał „grant” od Izabeli Kastylijskiej. Ale ubiegając się o fundusze Kolumb opierał się na błędnych założeniach! Bazował na obliczeniach słynnego w tamtych czasach kartografa Toscanellego, który w 1474 roku obliczył, że obwód Ziemi ma 32187 km. Odejmując od tego znaną rozciągłość Azji i Europy można było obliczyć, jaki dystans muszą pokonać statki płynące  do Chin i Indii na zachód przez Atlantyk. Była to odległość osiągalna dla ówczesnych statków i Kolumb dostał fundusze na wyprawę.

Gdyby jednak znał prawdziwą odległość – nie podjąłby takiej próby, bo przebycie za jednym zamachem dystansu około 17 tys. km, jaki dzieli porty Hiszpanii od portów Japonii - było  w owym czasie niemożliwe. Owa niemożność wynikała z faktu, że statki z czasów Kolumba musiały mieć dość liczne załogi (konieczne do obsługi prymitywnych żagli) i jednocześnie miały ograniczoną ładowność, uniemożliwiająca zabranie większej ilości żywności i wody. W dodatku były dość powolne.  Gdyby na takim statku ktoś chciał przebyć non stop hipotetyczną drogę z Hiszpanii do Japonii, to na środku bezkresnego oceanu, który zdaniem Kolumba dzielił te kraje – załoga wymarła by z głodu i pragnienia! 

Tymczasem „po drodze” leżał ogromny kontynent: Ameryka. Nikt o nim nie wiedział, więc nikt by nie podjął wysiłków, żeby go szukać.  A Kolumb po prostu na niego wpadł.

Został odkrywcą, bo oparł się na błędnych założeniach!

I tak właśnie bywa w nauce: to, co jest najbardziej godne odkrycia, jest z reguły całkiem nieoczekiwane.

Ale jak dostać grant na poszukiwanie nieoczekiwanego?

Stopka