Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

Czy powinniśmy pragnąć gwiazdki z nieba? – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 20.05.2015 r.

 

Przywykliśmy już do tego, że ciągle nas straszą. A to nieodpowiednim kandydatem na prezydenta, a to sytuacją na Ukrainie, a to widmem kryzysu gospodarczego... Czytamy o tych zagrożeniach, ale już się nimi nie przejmujemy. No bo jak długo można?

 

A tymczasem prawdziwe niebezpieczeństwo może nadlecieć z Kosmosu. Skąd się ono bierze?

 

Ano stąd, że w naszym Układzie Słonecznym oprócz porządnych planet, takich, jak nasza Ziemia albo Mars – jest dużo małych ciał niebieskich nazywanych planetoidami. Ruch dużych planet jest regularny i dobrze przewidywalny. Krążą one wokół Słońca po ustalonych orbitach, czasem zbliżają się do siebie, czasem oddalają – ale nie stanowią żadnego zagrożenia.

 

Zupełnie inaczej jest z planetoidami. Ta kosmiczna drobnica zachowuje się niestety jak gromada dzieci na wycieczce – poruszają się z różnymi prędkościami w różnych kierunkach, czasem zderzają się ze sobą, czasem przelatują w pobliżu jakiejś planety i zmieniają kierunek ruchu pod wpływem jej przyciągania – słowem, są nieprzewidywalne. A jest ich bardzo dużo – znanych astronomom i regularnie obserwowanych jest ponad pół miliona (!), zaś mniejszych zapewne wiele milionów.

 

Gdyby taki kosmiczny wędrowiec uderzył w naszą Ziemię, to skala katastrofy byłaby niewyobrażalna. Pędząca z kosmiczną prędkością planetoida niesie energię wielokrotnie przewyższającą moc największych bomb atomowych. Zderzenia Ziemi z planetoidami już się zdarzały. Jedno z nich być może doprowadziło do wyrwania z Ziemi i wyrzucenia w Kosmos tak ogromnej ilości skał, że uformował się z nich nasz Księżyc. Inne uderzenie planetoidy wywołało kataklizm, w następstwie którego klimat na Ziemi zmienił się na całe stulecia i wyginęły dinozaury. Również Księżyc był bombardowany przez nadlatujące z Kosmosu meteoryty i asteroidy, o czym świadczą ogromne kratery widoczne na jego powierzchni.

 

Gdyby nawet niewielka planetoida uderzyła obecnie w Ziemię, to cywilizacja ludzka zostałaby bezpowrotnie zniszczona. Obudziłbyś się, Czytelniku, w środku nocy płonąc jak pochodnia, a wokół waliłyby się domy, pękała ziemia i łamały drzewa. W takim kataklizmie zginęłaby większość żywych istot...

 

Że nie jest to wykluczone – dowodzi fakt, że całkiem niedawno, 21 kwietnia tego roku, przeleciała bardzo blisko Ziemi planetoida 2015 HD1. Znalazła się 10 razy bliżej Ziemi niż Księżyc!

 

Dlatego planowane jest umieszczenie pomiędzy orbitą Ziemi a Wenus kosmicznego teleskopu, który śledziłby pilnie lot każdego takiego kosmicznego intruza,  żeby na czas wykryć tego, który może nieść nam zagładę. I miejmy nadzieję, że w godzinie próby nasza technika okaże się wystarczająca zaawansowana na to, żebyśmy mogli polecieć na spotkanie takiej nadciągającej z Kosmosu gwiazdy śmierci i zniszczyć ją, zanim ona zniszczy nas.

 

 

Uwaga: Tytuł podany powyżej jest moim oryginalnym tytułem, odmiennym od tytułu wydrukowanego w dniu 20.05.2015 w Gazecie Krakowskiej, który brzmiał: „Prawdziwe zagrożenie dla naszej cywilizacji czai się w kosmosie. To miliony rozpędzonych planetoid”. Przedstawiając ten felieton na stronie AGH postanowiłem go jednak pokazać Państwu z tym pierwotnym (moim) tytułem, ponieważ za nim ukryta była podwójna myśl, którą opisowy tytuł pochodzący od Redakcji Gazety Krakowskiej kompletnie gubił.

 

Po pierwsze chodziło mi o zaskoczenie Czytelnika konfrontacją sielankowego tytułu z katastroficzna treścią felietonu. To miał być taki żart. Niestety w Gazecie nie udał się, ale być może rozbawił kogoś z Państwa?

 

A po drugie, obserwując trwający właśnie festiwal przedwyborczych obietnic, chciałem zasygnalizować, że nie zawsze dobrze jest obiecywać gwiazdkę z nieba, nie zawsze dobrze jest pragnąć takich obietnic. Bo nawet jeśli obietnice te zostaną dotrzymane i ta gwiazdka naprawdę przyleci, to skutek może być zupełnie inny, niż sobie to wyobrażamy...

 

To tyle tytułem wyjaśnienia tytułu (gra słów zamierzona).

 

Ryszard Tadeusiewicz

 

Stopka