Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Patrz Kościuszko na nas z ... rusztowania” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 3.02.2016 r.

 

Pewnie wszyscy Państwo skojarzyli dzisiejszy tytuł ze znanym zawołaniem: „patrz Kościuszko na nas z nieba!” którym krzepili się Polacy pod zaborami. Zmodyfikowałem je, ponieważ nie jest wcale pewne, czy Kościuszko jest w niebie, natomiast na rusztowaniach bywał, i to często – bo był inżynierem!  

 

Przypominam Kościuszkę właśnie dzisiaj nie bez powodu – jutro będzie 270 rocznica jego urodzin

 

To już kolejna osoba, którą przedstawiam Państwu jako inżyniera, podczas gdy jest on Wam znany z zupełnie innej strony. Ale Kościuszko naprawdę był inżynierem, bo studiował w Szkole Rycerskiej w Warszawie, gdzie ukończył specjalny kurs inżynierski dla wyróżniających się słuchaczy. Tę inżynierską wiedzę pogłębiał potem na stypendium w Paryżu i rozwijał w praktyce, uczestnicząc w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. 

 

W USA Kościuszko jest czczony do dziś. Ma on tam liczne pomniki (m.in. w Chicago), ale mało kto pamięta, czym się konkretnie wsławił. A tymczasem wsławił się właśnie jako inżynier, twórca znakomitych fortyfikacji, które znacząco przyczyniły się do zwycięstwa Amerykanów nad usiłującymi ich zniewolić Anglikami. To on stworzył fortyfikacje Filadelfii, które skutecznie obroniły tę pierwszą stolicę USA przed atakiem wroga. To on zbudował pod Saratogą umocnienia polowe, których mądre rozmieszczenie i pomysłowe wykonanie powstrzymały brytyjski atak i istotnie przyczyniły się do historycznego zwycięstwa Amerykanów. To on także wybudował słynną twierdzę West Point nad rzeką Hudson i wiele innych fortyfikacji. 

 

Niestety, po powrocie do Polski Kościuszko nie miał okazji wykorzystać swoich umiejętności inżynierskich, tylko musiał walczyć na koniu i z szablą w ręce z podbijającymi Polskę Rosjanami. I tak właśnie przedstawiany jest u nas na dziesiątkach obrazów i pomników. Dlatego pamiętamy go jako wodza, żołnierza, naczelnika słynnej insurekcji. To dobrze, bo dzięki temu mamy ulice i place imienia Kościuszki, mamy kopce w Krakowie, w Olkuszu i w Połańcu, a także nazwaną jego imieniem najwyższą górę Australii. 

 

Bo u nas czci się wodzów, nawet przegranych batalii, natomiast inżynierów się nie szanuje...

 

Ale jest mi smutno, gdy patrzę na pomnik Kościuszki ustawiony na bastionie Władysława IV na Wawelu. Takich bastionów Kościuszko zbudował setki - jako inżynier. Mógłby więc tam stanąć tam z narysowanym przez siebie planem fortyfikacji w ręce, jak w parku Lafayette przed samym Białym Domem w Waszyngtonie. Każdy prezydent USA mijając ten pomnik wspomina Polaka, który pomógł jego krajowi zdobyć niepodległość, bo był mądrym profesjonalistą. Amerykanie takich szanują. My nie i dlatego u nas Kościuszko zwykle jest z szablą, albo siedzi na koniu, jako wódz. 

 

Na szczęście imię Tadeusza Kościuszki nosi także Politechnika Krakowska. I dobrze, bo dzięki temu właśnie jego imię widnieje na setkach inżynierskich dyplomów wydawanych w naszym mieście! 

 

Stopka