Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Musimy strzec swojej tożsamości w Internecie” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 17.01.2018 r. 

Powstanie i rozwój Internetu są wielkim sukcesem cywilizacyjnym, a rozwój mediów społecznościowych ogromnie zmienił nasze życie. Chyba nie ma dziś człowieka, który by czasem nie korzystał z zasobów YouTube. Bardzo wiele osób używa Facebooka, a niektórzy lubią wysyłać krótkie wiadomości za pomocą Twittera lub prezentować zdjęcia na Instagramie

Jednak nieostrożne korzystanie z tych mediów prowadzić może do naprawdę dużych kłopotów. Jeśli bowiem ujawnimy w nich publicznie swoje wrażliwe dane, to możemy paść ofiarą tak zwanej kradzieży tożsamości

Osoby dopuszczające się takiej kradzieży korzystają zwykle z tego, że poznały czyjeś nazwisko, adres email (o to nietrudno!), adres zameldowania (lepiej go nie ujawniać), numer PESEL (nie podawać bez koniecznej potrzeby), a czasem (przez karygodną nieostrożność okradzionego!) jego hasło lub PIN. Wtedy podszywając się pod niczego nieświadomą ofiarę mogą na przykład wyczyścić jej konto bankowe czy zaciągnąć kredyt.  

Przedmiotem kradzieży może być także wizerunek. Znana jest historia dziewczyny, której twarz (pobraną ze zdjęcia na Facebooku) nadano awatarowi obsługującemu... stronę czatu erotycznego. Animacja mimiki awatara była tak udana, że dziewczyna nie mogła przekonać znajomych, iż to nie ona obsługuje ten internetowy sekstelefon!  

Należy więc bardzo się pilnować i nie ujawniać bez potrzeby swoich danych osobowych, bo skutki takiej kradzieży tożsamości mogą być katastrofalne! 

Wbrew pozorom problem przejmowania cudzej tożsamości nie powstał wraz z Internetem, lecz istniał już znacznie wcześniej. Zabawnym przykładem takiej dość dawnej historii pozyskania cudzej tożsamości (wyłącznie w wyniku udostępnienia nazwiska!) jest przygoda Jamesa Bonda. Nie, nie legendarnego agenta 007, ale prawdziwego Jamesa Bonda, człowieka z krwi i kości; co więcej – uczonego ornitologa. 

Ian Fleming, autor serii powieści o agencie 007, wymyśliwszy swego superbohatera szukał dla niego nazwiska. Niezbyt wyszukanego, bo agent miał się niczym nie wyróżniać – poza nieprzeciętnymi zdolnościami wywiadowczymi i powodzeniem u płci pięknej. Gdy wpadła mu w ręce książka ornitologa Jamesa Bonda „Birds of the West Indies”, postanowił tworzonej przez siebie postaci przypisać właśnie nazwisko jej autora. Zachował się fair i napisał do naukowca z prośbą o zgodę na użyczenie nazwiska - i zgodę taką uzyskał. Fleming odwdzięczył mu się, gdyż w jednym z filmów („Śmierć nadejdzie jutro”) agent 007 przegląda właśnie książkę „Birds of the West Indies”, przedstawiając ją szerokiej publiczności, która inaczej do dzieła uczonego ornitologa nigdy by nie zajrzała! 

Jednak nie obeszło się bez problemów. Kilka lat później profesora Bonda, udającego się na konferencję naukową, nie wpuszczono do samolotu, bo uznano, że jest agentem! 


Wykaz wszystkich publikacji popularnonaukowych prof. Tadeusiewicza wraz z odnośnikami do ich pełnych wersji

 

Stopka