Przejdź do treści Przejdź do stopki
Aktualności

Aktualności

„Mapa przydatna, ponieważ ... niedokładna” – felieton

Prof. Ryszard Tadeusiewicz, Gazeta Krakowska, 22.11.2017 r. 

W poprzednim tygodniu pisałem o GIS. Przypomnę, że są to systemy informatyczne przechowujące i udostępniające dane o Ziemi: geograficzne, geodezyjne, geologiczne – i inne geo...

Zaletą systemów GIS jest to, że dzięki nim można w każdej chwili uzyskać bardzo dokładne mapy cyfrowe do różnych zastosowań. Na przykład do urządzeń GPS, pomagających znaleźć drogę do wybranego celu. Te mapy są przydatne, ponieważ widać na nich, w którą stronę biegnie droga, jak skręca lub się wije w serpentynach, a także jakie odległości dzielą określone obiekty.

W powszechnym przekonaniu mapy są tym lepsze, im bardziej są dokładne. Takie dokładne mapy można dziś konstruować przy pomocy komputerów na podstawie zdjęć lotniczych albo satelitarnych – i jesteśmy przyzwyczajeni do ich używania podczas podróży samochodem, rowerem, a nawet na piechotę.

Są jednak sytuacje, kiedy taka dokładna mapa jest nieprzydatna. Kiedy tak się dzieje?

Podczas podróży metrem!

Wtedy chętnie używamy mapy narysowanej tak, że jest celowo niedokładna – ale dzięki temu czytelna i łatwa w użyciu.

W Krakowie niestety metra nie mamy, warszawskie metro to – dosłownie! – dwie linie na krzyż, ale podczas zagranicznych wyjazdów często odwiedzamy miasta, w których jest wiele linii metra i mnóstwo przystanków. Planowanie podróży polega wtedy na sprytnym wyszukiwaniu, gdzie trzeba się przesiąść z jednej linii na drugą. Pomocne są przy tym plany sieci metra. Sposób rysowania tych planów wymyślił Harry Beck, tworząc w 1933 roku mapę tras metra londyńskiego.

Sposób ten polega na trzech uproszczeniach.

Po pierwsze, w odróżnieniu od planu ulic miasta, gdzie biegną one w dowolnych kierunkach i łączą się dokładnie tak, jak na powierzchni ziemi – kierunek przebiegu linii metra markuje się tylko zgrubnie, używając wyłącznie podstawowych kierunków: pionu i poziomu, niekiedy tylko uzupełnionych odcinkami przebiegającymi wzdłuż przekątnych.

Jest to uzasadnione, bo jadąc metrem nie kierujemy nim – jedziemy tam, gdzie prowadzą tunele i tory.

Przy tworzeniu planu metra Beck zignorował też odległości stacji i przystanków, rozmieszczając markujące je kropki na poszczególnych liniach w jednakowych odstępach. No chyba że ze względów graficznych jakiś odcinek trzeba było narysować jako dłuższy albo krótszy żeby potem dobrze rozrysować schemat stacji przesiadkowej.

To też jest uzasadnione. Mniejsza czy większa odległość w metrze oznacza tylko to, że dojedziemy o minutę wcześniej albo później. Co innego, gdy idziemy na piechotę!

Beck zastosował też kolory dla poszczególnych linii metra. Przedtem stosowano numery albo nazwy linii, ale obecnie poszukując w labiryncie podziemnych korytarzy właściwego peronu – korzystamy głównie z barw.

Mapy Becka są w użyciu – bo są wygodne. A dlaczego?

Bo są celowo niedokładne!

 

 

Stopka